poniedziałek, 26 stycznia 2015

Paleta cieni Zoeva: Naturally Yours

Zoeva to marka, która bezapelacyjnie królowała w roku 2014. Z każdego urodowo-kosmetycznego zakątka Internetu jesteśmy zasypywani jej pozytywnymi recenzjami. Nic więc dziwnego, że prędzej czy później niemal każda z nas odkrywa, że w asortymencie jest produkt, który po prostu MUSI wypróbować :D Tak samo było i ze mną. Najbardziej chciałam wypróbować ich pędzle i palety cieni. Zastanawiałam się nad Rodeo Belle i właśnie Naturally Yours. Skusiłam się na paletę naturalnych odcieni bo ich właśnie używam najczęściej :) 


Opakowanie jest wykonane z gładkiego kartonu. Bardzo podoba mi się jej wygląd, nie jest 'przekombinowana' a nadruk naprawdę przyciąga wzrok. Jest wsunięta w dodatkowy kartonik, zapobiegający jej otwieraniu się w transporcie. Paleta jest bardzo leciutka i cienka, świetnie sprawdzi się w podróży. Minusem za to, jak zawsze w przypadku kartonowych opakowań, jest estetyka w trakcie używania. Środek jest jasny więc zabrudzeń ciemniejszymi cieniami niestety już nie usuniemy. Nie znajdziemy w niej też lusterka, a szkoda :)


Z tyłu opakowania znajdują się standardowe informacje, takie jak numer seryjny, skład i data przydatności od otwarcia.


Tyle o sprawach technicznych, przejdźmy do samych cieni...


5 matów i 5 cieni błyszczących, żeby było sprawiedliwie :D Ich konsystencja jest tak przyjemna i gładka, że w pierwszej chwili byłam naprawdę zdziwiona. Czytałam setki razy, że cienie są bardzo jedwabiste i kremowe, nie spodziewałam się jednak, że aż tak :D Dodatkowo ich pigmentacja rzeczywiście powala, szczególnie w przypadku matowych cieni.

Na pierwszy rzut oka, klasyczne neutralne kolory. Jednak przy bliższym 'poznaniu' widzimy, że wcale nie są takie zwyczajne :)



Na szczególną uwagę zasługują cienie Smooth Harmony i Forever Yours. Pierwszy to ' beżowe złoto', przepięknie się mieni i zależnie od światła wydaje się bardziej beżowy lub zupełnie złoty. Drugi przypomina cień-kameleon z Catrice, z tą różnicą, że jest delikatniejszy i efekt można stopniować. Nałożony na brązową bazę osiąga przepiękną intensywność i głębię :) Przepięknie mieni się na zielono, uwielbiam ten kolor!
Jedyny cień, do którego mam jakiekolwiek zastrzeżenia to Timeless Chic, czyli czerń. Nie wiem, może to tylko moje odczucia, ale wydaje mi się, że nie jest tak jedwabisty i satynowy jak inne maty, wydaje mi się odrobinę bardziej suchy.

Zamówiłam ją ze sklepu Minti Shop korzystając ze zniżki 5% za każde zakupy i zapłaciłam 68,31 zł. Cena wydaje się wysoka, jednak za taką jakość cieni nie ma nad czym się zastanawiać. Są bardzo trwałe, bardzo przyjemne w aplikacji i bardzo bezproblemowe w użyciu :D Muszę powiedzieć, że naprawdę godnie prezentuje się nawet w porównaniu do moich ukochanych palet Urban Decay czy Too Faced.  Korzystam tej palety dokładnie od 13 listopada 2014 roku i już nie potrafię się z nią rozstać, cienia 'Pure' używam niemal w każdym makijażu :D

Same pozytywy na temat produktów Zoeva to pewnie nuda, ale ta paleta w pełni na to zasługuje :D 

A Wy testowałyście już tę firmę? Która z palet jest Waszym zdaniem najlepsza? :)

wtorek, 13 stycznia 2015

Mój idealny nude - Maybelline 740 Coffee Craze

Dłuuugo szukałam idealnej pomadki w kolorze nude. Miałam sprecyzowane wymagania: chciałam taką w brązowym odcieniu. Moja kolekcja pomadek znacznie się przez te poszukiwania powiększyła, ale nareszcie mogę powiedzieć, że znalazłam ideał! Zapraszam poniżej :)


Na pomadkę Maybelline Color Sensational w odcieniu Coffee Craze trafiłam przeglądając zagraniczne blogi kosmetyczne. Od razu zaczęłam szukać jej w sklepach online, bo (czego się oczywiście spodziewałam) nie jest dostępna w Polsce. Nie udało mi się jej znaleźć i rozczarowana odpuściłam. 
W międzyczasie w moje ręce trafiło kilka innych pomadek, ładnych ale to nie było TO. 
Jak już wspominałam w poprzednich wpisach, często z M. jeździmy na mini wycieczki do Czech, najczęściej jest to Ostrawa. Tradycją już się stało, że za każdym razem muszę wstąpić do drogerii DM :D
Przy ostatniej wizycie, w szafie Maybelline czekała na mnie właśnie ta moja wymarzona pomadka :)


Pomadka pachnie bardzo przyjemnie, wyczuwam karmel :) Szminki Color Sensational są bardzo popularne i uważane, za jedne z najlepszych drogeryjnych pomadek, już teraz wiem dlaczego :) Wykończenie leciutko błyszczące, powiedziałabym: satynowe. 


Kolor... idealnie takiego szukałam! Jest raczej chłodny i bez żółtych tonów. Wygląda bardzo naturalnie a zarazem efekt jest wyraźny i piękny :) Szminka jest bardzo trwała i nie ściera się nierównomiernie. Jest kremowa, świetnie napigmentowana i absolutnie nie wysusza ust! Jest już moim nr 1 i przy okazji następnej wizyty w DM na pewno kupię sobie zapas! :D


Bardzo żałuję, że ta seria, a także Stripped Nudes, nie są dostępne w Polsce :( Jeśli znacie jakiś sklep online, w którym można je dostać, koniecznie dajcie znać! :)

Używacie pomadek Color Sensational? Która jest Waszą ulubioną? :)

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Nowości :)

Kolejne kosmetyczne nowości, a w nich gwiazdkowe prezenty :)


Urban Decay, Naked, Naked 2.

Ogłaszam wszem i wobec, że jestem paletowo spełniona! :D Uwielbiam te palety i nie mogę się nimi nacieszyć, są fenomenalne i na pewno nie przereklamowane! :) Obie są prezentami gwiazdkowymi i obie kupione zostały na promocjach w Sephorze :) Moja rodzinka Naked jest kompletna, Basics mnie (jak do tej pory) nie kuszą  :D

Maybelline 14h lipstick, Beige for good.

Znalazłam ją pod choinką i jak na razie jestem bardzo zadowolona :)

Inglot, lipstick 270.

Kolor przepiękny ale na ustach wychodzi bardzo ciemny, ma bardzo dobrą pigmentację i krycie. Pomadka raczej na wyjścia. Cena 23 zł.

Maybelline Color Sensational, 740 Coffe Craze.

Z tej pomadki cieszę się jak dziecko, jest niedostępna w Polsce i szukałam jej długi czas w Internecie. Ku mojemu zdziwieniu, podczas wczorajszej wizyty w DM w Ostrawie zobaczyłam ją na półce i nareszcie jest moja :D

Golden Rose, lipstick 75.

Kupiona w ramach poszukiwania idealnego, brązowego nude na co dzień. Cena 8,60 zł na stoisku firmy.

Golden Rose, brow powder 103.

Puder do brwi, słyszałam tyle pozytywnych opinii, że musiałam wypróbować sama :) Cena 9,90 zł na stoisku firmy.

Catrice, kredka do brwi 040.

O niej też słyszałam bardzo dobre opinie, już wiem, że zasłużone :) Kupiona w Naturze za 10,99.

L'oreal, Vollume Million Lasher, So Couture, So Black.

Uwielbiam klasyczną wersję tego tuszu, zobaczymy czy nowa wersja spisze się równie dobrze. Kupiony w promocyjnej cenie 35 zł w drogerii Natura.

Zoeva, Face Paint brush 109 (nie załapał się na zdjęcie zbiorowe :D).


Mój pierwszy pędzel ten firmy. Od dłuższego czasu planowałam go kupić, jest idealny do konturowania! Jest tak niesamowicie miękki i piękny, że już planuję zakup kolejnych! Udało mi się zamówić go w sklepie Let's Beauty na allegro z wykorzystaniem kuponu odejmującego 20 zł przy zakupach za 50 zł. W sumie z przesyłką wyniósł mnie tylko 34 zł! :) 

Z moich nowości to wszystko, z każdej rzeczy bardzo się cieszę i mam nadzieję, że wszystkie się u mnie sprawdzą :) 

Koniecznie pochwalcie się co Wy znalazłyście pod choinką i co nowego trafiło do Waszych zbiorów! :)

sobota, 3 stycznia 2015

D-meli-melo

W poście o mojej pielęgnacji włosów zabrakło wzmianki na temat tego, czym i jak je rozczesuje. Nie był to przypadek bo postanowiłam poświęcić na to krótki, oddzielny post :)

Długi czas czesałam włosy szerokimi, plastikowymi szczotkami. Sprawdzały się dobrze, ale często miałam po nich nieokiełznany puch na głowie :D Po myciu rozczesywałam je szerokim grzebieniem ale miałam wrażenie, że nie jest on odpowiednio delikatny. Dla ułatwienia rozczesywania, spryskiwałam włosy mgiełką Gliss Kur Oil Nutritive i to akurat się nie zmieniło, zawsze mam ją w zapasie. Zapewnia od razu dodatkową silikonową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi.

Przy okazji kolejnch zakupów na Mintishop skusiłam się na łudząco podobną do Tangle Teezer szczotkę...



D-meli-melo  posiada rączkę. To było coś na co czekałam! Próbowalam Tangle Teezera, ale przy mojej długości włosów brak rączki był bardzo niepraktyczny i niekomfortowy. Oczywiście samo to, jak działał na włosy było bez zarzutu, jednak postanowiłam wypróbować najpierw tańszą wersję z rączką.


Jej koszt to poniżej 30 zł. Niestety nie mają w ofercie wersji kompaktowej. 

Szczotka posiada dwie wady, które na szczęście dotyczą tylko kwestii wizualnej. Pierwsza to 'zdrapywanie się' gumowej powłoki na grzbiecie:


Druga to odbarwianie się, zauważyłam, że plastik żółknie od olejów i masek:

(ślad po naklejce z kodem kreskowym)

Moja opinia:

Na tą chwilę nie wyobrażam sobie czesania bez tej szczotki :) Jest miękka, delikatna, idealnie radzi sobie zarówno z mokrymi jak i suchymi włosami. Ze względu na materiał z jakiego jest wykonana, możemy bez problemu rozprowadzić nią maskę na włosach, a później umyć wodą. Wyschnie błyskawicznie i nie zostanie uszkodzona.
Bałam się, że będzie elektryzowała moje włosy, jednak zupełnie niepotrzebnie. Szczotka na prawdę niweluje puszenie się włosów, to chyba zaskoczyło mnie najbardziej. Po rozczesaniu są bardzo 'mięsiste', wygładzone i błyszczące. Nie spodziewałam się aż takiej różnicy, długo nie wierzyłam w 'magiczne' właściwości takich szczotek ale pokornie przyznaję się do błędu, rzeczywiście warto taką mieć :)
Kolejnym plusem tej szczotki jest to, że możemy wykonać nią cudowny masaż skalpu :D

Koniec końców, jest to dla mnie produkt niezbędny i już planuję zakup dodatkowej sztuki, którą włożę do torebki! :D

A Wy czego używacie do rozczesywania włosów? :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...