Bardzo lubię czytać i oglądać serie ulubieńców na blogach i YouTube, dlatego postanowiłam wprowadzić ją również na swoją stronę :)
We wrześniu intensywnie testowałam nowości, ale na mojej liście znalazł się również produkt, który posiadam już dłuższy czas i sama nie wiem dlaczego dotychczas o nim nie wspomniałam :)
1. Pervoe Reshenie, Planeta Organica, Ayurveda Hair Mask, Złota ajurwedyjska maska do włosów.
Maskę kupiłam jak tylko dowiedziałam się o otwarciu sklepu Mydlarnia Skarby Świata Całego w moim mieście. Mając do niej dostęp stacjonarnie nie mogłam się nie skusić :)
W moim przypadku to strzał w dziesiątkę, zajmuje bardzo wysokie miejsce na liście moich włosowych ulubieńców. Wiem, że niektórzy uważają ją za zbyt słabo nawilżającą, ale ja się z tym zupełnie nie zgadzam.
Moje włosy ją pokochały, mało która maska nawilża je aż tak, są idealnie dociążone, błyszczące i booosko miękkie! :D W dni kiedy nigdzie nie wychodzę i wiem, że nie będzie mi przeszkadzało obciążenie, nakładam ją na całe włosy, ze względu na bogaty i naturalny skład. Jeśli jednak chcę żeby włosy nie straciły objętości u nasady, unikam aplikowania jej na skalp.
Maska jest bardzo wydajna, gęsta i posiada mieniące się drobinki, wygląda jak rozpuszczone złoto :) Niestety drobinki znikają po spłukaniu, a szkoda bo efekt mógłby być powalający :D.
Oczywiście wiem, że każde włosy są inne, ale na moich spisuje się wybitnie.
Jeśli macie taką możliwość, serdecznie polecam wypróbować :)
2. L'oreal, False Lash Wings, Midnight Blacks.
Do tej pory moim ulubionym tuszem do rzęs był tusz Vollume Million Lashes. I tak jest nadal, jednak postanowiłam wypróbować polecany False Lash Wings, który mile mnie zaskoczył :)
Pierwsza rzecz jaka rzuci nam się w oczy po otwarciu tuszu to szczoteczka. Nie spotkałam się z taką w żadnym innym tuszu i byłam nieco przerażona, że nie będę umiała się nią posługiwać :D Zupełnie niepotrzebnie, wystarczy kilka prób i przekonamy się, że szczoteczka jest bardzo wygodna :)
Tusz ma głęboki, czarny kolor, nie osypuje się, nie skleja i wytrzymuje spokojnie cały dzień, ciągle wyglądając bardzo dobrze.
Daje piękny efekt, rzęsy są mocno podkreślone, po dwóch warstwach osiągamy efekt false lash :) Jako wielbicielka długich i gęstych rzęs, jestem bardzo zadowolona z tego tuszu i na pewno kiedyś do niego wrócę :)
3. Inglot, róż nr 72.
Do Inglota wybierałam się po róż w innym odcieniu, ale niestety nie był wtedy dostępny. Pani zaproponowała mi ten. Nie byłam przekonana, zrobiłam sobie swatch na ręce i wyszłam. Wróciłam po niego jak tylko zobaczyłam kolor w świetle dziennym.
Jest to chłodny, jasny odcień różu, który w opakowaniu wygląda intensywnie, ale na twarzy daje bardzo świeży, ładny i naturalny efekt. Pigmentacja jest bez zarzutu, nie utrzymuje się wprawdzie powalająco długo, ale mimo to używałam go praktycznie codziennie i bardzo polubiłam :)
Jest to mój pierwszy róż z Inglota i na pewno skuszę się też na inny odcień.
4. theBalm, Bahama Mama.
Jeden z najpopularniejszych bronzerów, pokazywałam Wam go w poście o nowościach z Minti Shop. Pierwsze wrażenie było trafne, uwielbiam ten bronzer :) Pigmentacja bardzo dobra, trwałość również. Przyczepię się tylko do opakowania, tak jak pisałam, trudno utrzymać środek w idealnym stanie :D
5. Makeup Revolution, Death by Chocolate.
Paleta, po którą w tym miesiącu sięgałam zdecydowanie najczęściej. Bardzo pozytywnie zaskakuje jakość i trwałość cieni. Kolory są przepiękne, utrzymane w chłodniejszej tonacji niż I Heart Chocolate. Nie ma tam również żadnego zbędnego cienia.
Za tak niską cenę naprawdę warto się skusić! :)
6. Sedona Lace, zestaw 12 profesjonalnych pędzli do makijażu.
Produkt, który po prostu musiał się tu znaleźć, czyli mój cudowny zestaw pędzli od Sedona Lace :) Opisałam je dokładnie w osobnym poście i do niego odsyłam zainteresowanych :)
Pędzle spisują się świetnie, korzystam z każdego z nich i mimo intensywnego użytkowania zupełnie nic się z nimi nie dzieje, są w świetnym stanie i spisują się idealnie :) Do tego tak uroczo wyglądają na mojej toaletce, zestaw idealny :) Mam nadzieję, że posłużą mi baaaardzo długo :)
Niezmiernie żałuję, że nie są dostępne w Polsce :(
Używałyście?
A może chciałybyście przeczytać szczegółową recenzję któregoś z tych produktów? :)
Świetny post i ładne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńŚliczny wygląd boga <3
http://fasnion-with-julkaa2452.blogspot.com/
bronzer i paletka cieni mnie bardzo zainteresowały :) w jakiej drogerii można ją dostać?
OdpowiedzUsuńMożna ją dostać jedynie w drogeriach internetowych, w Polsce niestety nie jest dostępna stacjonarnie :(
UsuńMam paletę I heart chocolate i po nią też często sięgam. Są do siebie podobne, a jednak różne :)
OdpowiedzUsuńDla mnie różnią się na tyle, że kupiłam obie :D
UsuńBahama Mama to chyba mój ulubieniec roku :D Tę czekoladową paletkę bardzo bym chciała kiedyś wypróbować, tak samo te pędzelki bo wyglądają nieziemsko ładnie i porządnie :<
OdpowiedzUsuńmarzę o takiej ilości pędzli <3
OdpowiedzUsuńPaletkę MUR mam i ją uwielbiam :) Pasuje mi dosłownie każdy cień co bardzo rzadk się zdarza, szczególnie w tak dużych paletkach :)
OdpowiedzUsuńJestem za to bardzo ciekawa jak ten róż z Ingota prezentuje się na policzkach :) Mam już dwa, ale w paletce nadal wolne miejsca dlatego jestem go bardzo ciekawa :)
świetny blog! :) obserwuje :)
OdpowiedzUsuńta paletka z Makeup Revolution coraz bardziej mnie kusi, wgl ta firma mnie bardzo intryguje od jakiegoś czasu :D
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnego z tych produktów, bardzo spodobała mi się paletka, bo jest w odcieniach które lubię :)
OdpowiedzUsuńBahamkę i tusz Loreala bardzo lubię:)! też początkowo byłam przerażona jego szczoteczką i początkowo faktycznie średnio mi wychodziło tuszowanie rzęs, ale później jak już doszłam do wprawy, to efekt był wow!
OdpowiedzUsuńTa paletka cieni piękna:) mi się marzy Iconic3, ale ciągle się wstrzymuję, bo cieni za dużo nie używam;)