sobota, 28 maja 2016

Loki po warkoczu francuskim.

W ostatnim poście na temat moich włosów, pokazałam Wam jak wyglądają po zwykłym warkoczu. Zainspirowana zdjęciami Pauliny, postanowiłam wypróbować wersję z tzw. francuzem :).

Włosy umyłam szamponem oczyszczającym Pilomax a następnie nałożyłam na nie maskę Kallos Omega (która swoją drogą jest świetna!). Gdy były już prawie suche poprosiłam mamę o zrobienie warkocza.


Włosy rozpuściłam dopiero na drugi dzień i oto co wyszło:



Włosy zakręciły się zbyt mocno jak na mój gust a dodatkowo w niektórych miejscach się odgniotły. Następnym razem rozpuszczę je po jakiejś godzinie i efekt powinien być lepszy, moje włosy są bardzo podatne i taki czas w zupełności powinien wystarczyć. Takie 'beach waves' też mają swój urok, ja jednak nie bardzo lubię siebie w drobnych falach :).

Ostatnio chodzi za mną zmiana fryzury, jeśli macie jakieś pomysły na strzyżenie długich włosów to koniecznie dajcie znać :).

A jaką fryzurę Wy odkryłyście ostatnio? :)

piątek, 20 maja 2016

Too Faced, Sweet Peach Palette.

Nie jest tajemnicą, że czekoladowe palety od Too Faced po prostu uwielbiam. Cóż więc mogłam zrobić, kiedy niespodziewanie na stronie Sephory pojawiła się długo zapowiadana wersja brzoskwiniowa? Kliknęłam wręcz odruchowo! :D


No powiedzcie same, czy mogłam tego nie zrobić? Wiedziałam, że paleta wyprzeda się ekspresowo, dlatego nawet się nie zastanawiałam, mimo, że po zdjęciach w internecie nie byłam w stu procentach do niej przekonana. Stwierdziłam, że jak mi się nie spodoba 'na żywo' to zawsze mogę ją zwrócić.
Pamiętacie sytuację z Chocolate Bon Bons? Sytuacja okazała się identyczna... :D

Bądź słodka jak brzoskwinia dzięki tym świeżo wybranym odcieniom, nasączanym soczystym zapachem i bogatym w przeciwutleniacze wyciągiem z brzoskwini. 
Twórz nieograniczone wersje makijażu dzięki 18 cieniom brzoskwiniowych różów, korali, brązów i fioletów, dzięki którym przez cały rok będziesz tryskała wiosenną świeżością. 
Zawiera nasz autorski przewodnik Glamour Guide z trzema makijażami na początek.

Z tyłu kartonika tradycyjnie znajdziemy opis palety i wykaz kolorów.


Do palety dołączony jest jak zwykle mały przewodnik, pokazujący jak stworzyć trzy przykładowe makijaże.


Opakowanie jest dokładnie takie jak w poprzednich paletach, metalowa kasetka z magnesowym zamknięciem. Jednak zamiast tłoczonych kostek czekolady czy serduszkowych pralinek mamy na niej urocze brzoskwinki. Kolorystyka jak zobowiązuje nazwa, typowo brzoskwiniowa, mamy nawet efekt ombre jak w przypadku prawdziwych owoców :). Mówiłam już, że uwielbiam opakowania Too Faced? :)



A teraz to co najważniejsze, czyli zawartość :). Jeśli chodzi o zapach, muszę przyznać, że mnie nie zachwycił. Inaczej go sobie wyobrażałam, jest bardzo słodki i po prostu sztuczny. Małe rozczarowanie, ale nie dla zapachu przecież ją kupiłam :D.
Pierwsze co możemy zauważyć, to brak dwóch większych cieni. Osobiście wolałabym, żeby jednak pozostali przy tym pomyśle, takie cienie zawsze zużywamy najszybciej.


Muszę przyznać rację wszystkim, którzy mówili, że paleta na żywo prezentuje się o wiele lepiej :). Cienie nie są tak ciemne jak mi się wydawało, kolory są wręcz idealne na wiosnę i lato. Żywe, wesołe, różnorodne- aż chce się od razu zacząć nimi bawić! :)


Jesteście pewnie ciekawe jak z jej jakością...




Too Faced zachwyca po raz kolejny :). Krótko mówiąc- cienie są fenomenalne, w przypadku Chocolate Bon Bons zauważyłam, że cienie są lepsze niż te w poprzednich paletach i tutaj jakość też jest na najwyższym poziomie. Niesamowicie napigmentowane, kremowe, pięknie pracują na powiece i cudownie się łączą. Trwałość jak w przypadku poprzedniczek, używam korektora collection jako bazu i nie znikają z powieki, nie rolują się ani nie tracą na intensywności. Dla mnie cienie Too Faced to cienie idealne :).
Niestety jest też mały minus, dwa fiolety Delectable i Talk Derby To Me odbiegają od reszty cieni w palecie, są dosyć suche i pigmentacja nie jest już tak dobra. Wielka szkoda, wiem, że wiele osób lubi fiolet w swoim makijażu.

Ja już jestem w niej zakochana, kolejny niezwykle udany zakup tej marki. Paleta jest wersją limitowaną, ale chodzą plotki, że wróci jeszcze do sprzedaży. Z czystym sumieniem ją Wam polecam, uważam, że to idealna propozycja na wakacje :).


Udało Wam się zdążyć z zakupem czy dopiero polujecie? :)

czwartek, 19 maja 2016

L'biotica DermoMask- linia maseczek do twarzy.

Jak pewnie większość z Was, szczególnie wiosną zależy mi aby moja skóra wyglądała jak najlepiej. Oczywiście o cerę dbamy cały rok, jednak to właśnie na wiosnę rezygnujemy z ciężkich, kryjących kosmetyków i stawiam na bardziej świeży, naturalny makijaż. W końcu warzący się pod wpływem temperatury podkład nie jest niczym przyjemnym ani dla oka, ani dla skóry :). Ja na co dzień staram się zrezygnować wtedy z podkładu czy nawet kremu BB, tym bardziej moja skóra musi prezentować się jak najlepiej.
Znacie mój stosunek do marki L'biotica, zazwyczaj jednak ograniczałam się do kupowania ich produktów do włosów. Najwyższy czas to zmienić, a że w ostatnim czasie intensywnie testowałam niezwykle ciekawą serię maseczek do twarzy tej marki z serii DermoMask, nadszedł czas na moją recenzję:). 

Co pisze o nich producent:

Z wielką przyjemnością przekazujemy najwyższy standard pielęgnacji twarzy i włosów, zamknięty w pięknych opakowaniach L’biotica. Przed Tobą profesjonalna seria L’biotica DERMOMASK do codziennej pielęgnacji różnego typu cery. Linia została stworzona z myślą o kobietach, dla których wysoka jakość produktu, przyjemność aplikacji i skuteczność działania tworzą harmonijną całość. Maski przeznaczone są do regularnego stosowania, a ich efekty zobaczysz już od pierwszego zastosowania.
Maseczki L’biotica DermoMask to bogata formuła, kompleksowo pielęgnująca cerę. Wysoka koncentracja substancji odżywczych, zawartych w preparatach, wykorzystuje naturalny proces odnowy komórkowej. Dzięki starannie dobranym składnikom aktywnym Twoja skóra będzie wyglądać zdrowo i promiennie.


Głębokie oczyszczenie:

 
Skład:
Aqua, Kaolin, Alcohol Denat., Magnesium Aluminum Silicate, Propylene Glycol, Cyclopentasiloxane, Diisostearoyl Polyglyceryl-3 Dimer Dilinoleate, Avena Sativa Kernel Extract, Panthenol, Cyclohexasiloxane, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Methylisothiazolinone, Citric Acid, Parfum, Limonene

To moja faworytka z całej przedstawionej czwórki :). Maseczka jest bardzo gęsta, zastygająca, pod koniec wyglądamy jak wysmarowane gipsem :D. Nałożona na twarz daje mocne uczucie chłodzenia, które nie było dla mnie jednak nieprzyjemne. Po całkowitym wyschnięciu czuć mocne ściągnięcie, jednak wtedy należy ją już zmyć, więc nie jest to jakiś wielki dyskomfort. Genialnie oczyszcza skórę, mocno napina i wygładza, a co najważniejsze nie wysusza. Łagodzi zaczerwienienia i rzeczywiście pomaga likwidować niedoskonałości i zaskórniki. Zostanie ze mną na dłużej :). Ze względu na alkohol w składzie będę stosować ją maksymalnie dwa razy w miesiącu.

Aktywny lifting:


Skład:
AquaPropylene Glycol, Glycerin, Hydrolyzed Wheat Protein,Vaccinium Myrtillus Extract, Chlorella Vulgaris Extract,Phenoxyethanol, PPG-26-Buteth-26, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Acrylates/ C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Xanthan Gum, Triethanolamine, EDTA, Parfum, Ethylxehylglycerin, Alcohol Denat

Pierwsze co zaskoczyło mnie w tej maseczce to konsystencja. Na pewno nie spodziewałam, że będzie to płynny żel :D. Maseczki kojarzą mi się raczej z gęstą, zastygającą konsystencją, dlatego możecie wyobrazić sobie moje zdziwienie. Skóra po jej użyciu wyglądała bardzo ładnie, była rozświetlona, gładka, ujednolicona i delikatnie napięta. Dodatkowo maseczka delikatnie ją nawilżyła. Na większe wyjścia lub przy większym przesuszeniu skóry użyłabym jednak czegoś bardziej treściwego. Również ona zawiera w składzie alkohol, co prawda na ostatnim miejscu, ale wiem, że dla wielu osób będzie to problemem. Ja po tą wersję więcej nie sięgnę.

Intensywne nawilżenie:



Skład:
Aqua, Sodium Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Hydrogenated Polydecene, Glycerin, Cetearyl Ethylhexanoate, Propylene Glycol, Cyclopentasiloxane, Vitis Vinifera Seed Oil, Isononyl Isononanoate, C12-15 Alkyl Benzoate, Vitis Vinifera Extract, Cucumis Sativus Extract, Hydrolyzed Vegetable Protein, Pectin, Serine, Arginine, Proline, Glucose, Carrageenan (Chondrus Crispus), Phenoxyethanol, Caprylyl Glycol, Butylene Glycol, Xanthan Gum, Ethylhexylglycerin, Phenyl Trimethicone, Cyclohexasiloxane, Parfum, C.I. 42090


Zielona maseczka z serii przypadła mi do gustu o wiele bardziej. Ma kremową konsystencję i przyjemny zapach. Pięknie rozświetla cerę, ujednolica ją i nawilża. Nie ma potrzeby nakładać jej zbyt dużo, skóra nie jest w stanie wchłonąć jej zbyt wiele i nadmiar się po prostu zmarnuje. Popełniłam ten błąd przy pierwszym użyciu :D. Bardzo przyjemna maseczka do regularnego stosowania.


Efektywna regeneracja:


 

Skład:
Aqua, Paraffinum Liquidum, Glycerin, Hydrogenated Polydecene, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Stearic Acid, Decyl Oleate, Propylene Glycol, Cyclopentasiloxane, Stearyl Alcohol, Persea Gratissima Extract, Cyclohexasiloxane, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, C.I. 42090, Parfum, Limonene

Ostatnia ze stosowanych przeze mnie, czyli Efektywna Regeneracja jest bardzo podobna do swojej poprzedniczki. Ma bardzo podobną konsystencję i zapach, również jej działanie jest u mnie właściwie identyczne. Chętnie będę stosować je na zmiane, dostarczając skórze na przemian różnych składników :).


Testowałyście już serię DermoMask? :) Które produkty kuszą Was najbardziej?

niedziela, 15 maja 2016

Golden Rose, Sheer Shine Stylo Lipstick.

Nowość od Golden Rose znalazłam w paczuszce, którą otrzymałam na Meet Beauty. Znając możliwości firmy od razu czułam, że będzie to coś wartego uwagi i nie pomyliłam się :).

Co pisze o niej producent:
Pomadka o wyjątkowo miękkiej strukturze, zapewniająca transparentne i połyskujące wykończenie. Lekka formuła, wzbogacona o olej arganowy i witaminę E doskonale się rozprowadza i pielęgnuje usta poprawiając ich kondycję. Nawilża i dodaje olśniewającego blasku dzięki zawartości niewyczuwalnych drobinek. Faktor SPF 25 chroni delikatną skórę ust przed negatywnym działaniem promieni słonecznych.

W czarnym kartoniku z logo firmy, znajduje się również czarne, matowe opakowanie. Bardzo estetyczne i minimalistyczne, podoba mi się ;). Plastik wydaje się porządny, nie musimy się martwić, że połamie nam się w torebce, czy też, że spadnie nam nakrętka.


Moja szminka jest w odcieniu 07 i jest to piękny, żywy róż- odcień po prostu idealny na wiosnę :).




Jak wskazuje sama nazwa pomadki, jest to wykończenie sheer czyli transparentne. Mimo to, jest zaskakująco dobrze napigmentowana! Nie spodziewałam się takiego nasycenia koloru w tego typu produkcie. Po kilku warstwach kolor jest naprawdę mocno widoczny. 


Muszę powiedzieć, że produkt spełnia wszystkie obietnice producenta. Pomadka jest niezwykle komfortowa w noszeniu, usta są nawilżone i miękkie, kosmetyk absolutnie ich nie wysusza. Konsystencja nie jest klejąca, co pewnie ucieszy wiele z Was :). Nie jest zbyt trwała, ale też ciężko wymagać tego od błyszczącej, transparentnej szminki. To tego typu produkt, który możemy nałożyć na usta bez patrzenia w lusterko i ciągłego zastanawiania się czy już coś nam się rozmazało. Przypomina mi pomadki Celia, z tym, że nie rozpuszcza się tak strasznie pod wpływem ciepła. Na wiosnę i lato jest idealna, pięknie się błyszczy a do tego zadba o nasze usta i zapewni ochronę przed słońcem. Ja jestem nią zauroczona i już planuję powiększenie kolekcji, na pewno sprawię sobie jakiś ciemniejszy odcień nude :).

Tak prezentuje się na ustach:


Czujecie się przekonane? Ja w stu procentach, to dla mnie kolejny hit wypuszczony przez markę Golden Rose :).

Miałyście już okazję je testować? :)

piątek, 13 maja 2016

Łazienki Królewskie w zdjęciach.

Dziś zamiast na treści skupimy się na zdjęciach- i to w całkiem sporej ilości. Jak wspominałam w mojej relacji z Meet Beauty, w piątek przed konferencją skorzystaliśmy z M z wolnego dnia i wybraliśmy się do Łazienek Królewskich. Była to doskonała decyzja, zakochałam się w tym miejscu i już nie mogę się doczekać ponownej wizyty! Same w sobie Łazienki są przepiękne, a ich mali mieszkańcy bardzo towarzyscy i przyjaźnie nastawieni. Bez zbędnych słów zapraszam na 'krótką' fotorelację :).




























Mam nadzieję, że odmiana w postaci zamieszczania od czasu do czasu tego typu postów Wam się spodoba :).

A Wy byliście już w Łazienkach? Jakie miejsce Waszym zdaniem koniecznie trzeba w życiu odwiedzić? :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...