czwartek, 25 lutego 2016

Nowości kosmetyczne :).

Czas na pierwsze nowości kosmetyczne w tym roku! Nie jest ich wiele, ale na kilka z nich polowałam już od dłuższego czasu. W końcu liczy się jakość a nie ilość, prawda? :). Tym bardziej, że ostatnio staram się ograniczać jeśli chodzi o kosmetyczne zakupy :D.


1. Too Faced, Chocolate Bon Bons palette.


Zakup, z którego zdecydowanie najbardziej się cieszę. Widząc ją w Internecie po raz pierwszy byłam pewna, że jej nie kupię. Wydawała mi się zbyt cukierkowa, nawet jako wierna fanka pudrowego różu uważałam, że to za wiele. Wszystko zmieniło się, gdy w Walentynki zobaczyłam ją na żywo. To była miłość od pierwszego 'dotknięcia' :D. Zakochałam się do tego stopnia, że postanowiłam puścić w świat moją Semi-Sweet.... i nie żałuję! :) Wkrótce post, w którym przedstawię Wam ją ze wszystkimi szczegółami.

2. Sephora, Ultra Shine Lip Gel.


Błyszczyk bardzo popularny w świecie makijażu. Długo już szukam idealnego odcienia nude, mam nadzieję, że ten mnie nie zawiedzie :). Niestety jak widać na zdjęciach, z przysłanym mi egzemplarzem coś jest ewidentnie nie tak, wygląda na zupełnie wyschnięty, dlatego też w weekend wybiorę się do Sephory. Mam nadzieję, że poprawny egzemplarz spełni moje oczekiwania :).

3. Sephora, Colorful 5 palette.


Ta paletka to prezent urodzinowy dla mojej mamy, która od dłuższego już czasu o niej marzyła. Ten zestaw to idealna kompozycja dla fanek zieleni w makijażu oczu! Cienie wydają się być bardzo dobrej jakości a kolory są prześliczne, sama chętnie bym sobie taką sprawiła. Mam wielką nadzieję, że mama będzie z niej zadowolona :). Za jakiś czas dam Wam znać jak się sprawdza.

4. Sensique, French Nail Polish, 130 Almond.


Kupiłam z nadzieją na znalezienie idealnego, pastelowego, mocno rozbielonego różu. Pani w Naturze zapytana o jego intensywność zapewniała, że przy 2 warstwach na pewno pokryje. Niestety lakier nawet przy 4 warstwach nie daje pełnego krycia, to typowy lakier do francuskiego manicure. Kolor jest bardzo ładny, ale nie tego szukałam. Wszelkie Wasze propozycję co do pastelowego różu przyjmę z ogromną wdzięcznością! :)

5. Essence, Lipliner, 11 In the Nude.


Słyszałam wiele pozytywnych opinii na temat konturówek Essence, więc skusiłam się w końcu na odcień nude. Mam nadzieję, że sprawdzi się na co dzień, chociaż przy pierwszym wrażeniu wydaje się dosyć sucha. Przy następnej okazji chyba skuszę się też na transparentną :).

6. My Secret, Face Illuminator.


Rozświetlacz, który bardzo szybko stał się ulubieńcem chyba każdej możliwej blogerki czy youtuberki :D. Jak więc mogłam mu się oprzeć? W końcu mam i ja! :) Jego konsystencja rzeczywiście jest niesamowita, mam nadzieję, że ja również będę nim zachwycona :).

7. Ziaja, Krem do twarzy z olejem z pestek winogron. 


Jak już wspominałam, uwielbiam kakaowy krem Ziaji jako krem na noc. Postanowiłam wypróbować też coś lżejszego na dzień i pod makijaż. Moje włosy uwielbiają olej z winogron, stwierdziłam więc, że dam mu też szansę w pielęgnacji twarzy :). Używam go już od jakiegoś czasu i sprawdza się naprawdę dobrze, a przyjemny zapach dodatkowo umila jego stosowanie :).

8. Biovax, Bambus i Awokado.


To najnowszy rodzaj maski Biovax, który bardzo szybko zyskał sobie mnóstwo pozytywnych opinii. Maski Biovax uwielbiam, uwielbiam też awokado w pielęgnacji włosów, musiałam więc wypróbować tę maskę na sobie. Stosowałam ją już kilkukrotnie i niestety jestem rozczarowana... Niedługo pojawi się na jej temat recenzja. Za to olejek, dołączony do opakowania to już zupełnie inna bajka... chyba szykuje mi się kolejny zakup :D.

I to już wszystkie moje kosmetyczne nowości :). Mam w planach jeszcze kilka rzeczy, ale jak już mówiłam, naprawdę staram się ograniczać! :D 

A co Wy sobie ostatnio sprawiłyście? Może używałyście już któregoś z wymienionych przeze mnie produktów?



poniedziałek, 22 lutego 2016

Golden Rose, Baza wygładzająca: smoothing base primer

Można by było pomyśleć, że po porażce jaką okazał się Top Coat przyspieszający wysychanie lakieru nie sięgnę już więcej po preparaty do paznokci firmy Golden Rose. Postanowiłam jednak nie zrażać się jednym koszmarkiem i wypróbować kolejny produkt tej firmy. Tym razem padło na wygładzającą bazę pod lakier Smoothing Base Nail Foundarion- odżywka wygłądzająca płytkę paznokcia.

(na zdjęciu drugi egzemplarz, ponieważ kilkanaście dni po zakupie z radości rozbiłam pierwszą buteleczkę :D)

Co pisze o niej producent:
Kompleksowa i zaawansowana formuła składników mineralnych oraz  roślinnych komórek macierzystych zapewnia aksamitny i gładki wygląd Twoich paznokci. Dzięki zawartości minerałów preparat zakrywa w jednej chwili rysy i niedoskonałości na powierzchni paznokci. Zaawansowana formuła opatentowanych składników zawierających antyutleniacze, witaminy (E, C), komórki macierzyste róży i gruszki wspiera procesy anty-utleniania i zatrzymuje przedwczesne ubytki keratyny. Pokrywa przebarwienia i zażółcenia paznokcia. Nadaje im zdrowy wygląd. Zapewnia gładką warstwę i przedłuża trwałość nałożonego lakieru.
SPOSÓB UŻYCIA
  • Nakładać na czyste i niepomalowane paznokcie.
  • Nakładać jedną warstwę jako baza pod lakier chroniąca paznokcie i wyrównująca ich powierzchnię.
  • Nakładać dwie warstwy na niepomalowane paznokcie aby uzyskać naturalny efekt.


Buteleczka bardzo przypadła mi do gustu, podoba mi się oszronione, matowe szkło w połączeniu z błyszczącą, srebrną nakrętką. Pędzelek zupełnie standardowy, ani zbyt szeroki ani (na całe szczęście) nie malusieńki.


W przypadku tej odżywki już od pierwszego użycia wiedziałam, że będzie moim ulubieńcem :). Użyłam jej samodzielnie, nakładając 2 warstwy na czyste paznokcie. Odżywka schnie standardowo, ani jakoś wyjątkowo szybko ani denerwująco długo. Daje taki efekt, jaki najbardziej lubię: delikatnych, zadbanych i eleganckich paznokci. Pierwsza warstwa właściwie nie daje koloru, ale po drugiej paznokcie mają już piękny, mleczny, półtransparentny odcień różu. Dzięki takim właśnie mlecznym odcieniom, dłonie wyglądają na starannie wypielęgnowane i schludne. Taki manicure pasuje dosłownie do wszystkiego i jest świetny na co dzień :).
Jej przeznaczeniem jest jednak głównie wygładzanie paznokcia przed nałożeniem kolorowego lakieru. W tym celu spisuje się równie genialnie, paznokcie są gładkie i lakier idealnie sunie po paznokciu, nie zamazując bazy. W efekcie końcowym moja płytka wygląda na perfekcyjnie równą.
Pokochała ją też moja mama, która ma o wiele większe problemy z nierównościami na paznokciach niż ja :).
Zarówno użyta solo jak i pod lakier, zaskoczyła mnie swoją trwałością. Dorównuje odżywce Eveline, która była nie do zdarcia! Nie ściera się z końcówek, nie pęka ani nie odpryskuje z moich paznokci, po prostu ideał :).
Jeśli śledzicie profil mojego bloga na Instagramie, widziałyście już jaki efekt baza od Golden Rose daje na paznokciach. Kiedy chcę nosić ją samodzielnie, początkowo nakładam dwie warstwy, a na drugi dzień dokładam trzecią. Taki sposób sprawdza się u mnie najlepiej i wtedy manicure długo wygląda nienagannie :).


Podsumowując, znalazłam swój hit :). Odżywka kosztuje około 12 zł, więc warto dać jej szansę.
Dzięki niej mam ochotę spróbować kolejnych odżywek do paznokci Golden Rose :).

Lubicie preparaty do paznokci tej firmy? :) Jaka jest Wasza ulubiona baza pod lakier?

niedziela, 7 lutego 2016

Niedziela dla włosów: Skrobia podejście drugie :)

Nareszcie nadeszła niedziela, która pozwoliła mi znaleźć trochę czasu dla włosów :). Po ostatnim sukcesie jeśli chodzi o skrobie ziemniaczaną postanowiłam dodać ją do maski, która już sama w sobie świetnie działa na moje włosy. Wybór padł na maskę Bioetika, Crema di Essenza.

Na włosy umyte żelem Facelle od ucha w dół nałożyłam porcję maski wymieszaną z łyżką skrobi. Po godzinie spłukałam i tradycyjnie nałożyłam na końce olejek Fructis. Na koniec włosy wysuszyłam suszarką. Efekt tak jak się spodziewałam, był jeszcze lepszy niż poprzednio.
Przede wszystkim, zniknął puch pojawiający się u mnie zaraz po wysuszeniu włosów. Do tego włosy wyglądały jak po użyciu prostownicy, skrobia rzeczywiście bardzo mocno je wygładziła. Co najważniejsze, włosy nie straciły objętości, nie były przyklapnięte i przeciążone. Taki efekt odpowiada mi w 100% i na pewno co jakiś czas będę dodawała skrobi do różnych masek :).





Moje końcówki układają się jak chcą, ale jeszcze nie czas na ich wyrównanie, więc staram się to ignorować :D

A jak mają się ostatnio Wasze włosy?
Czy u Was też jest taka piękna pogoda? <3

sobota, 6 lutego 2016

Prosty, szybki i elegancki manicure: Cream & Gold.

Jak często z zazdrością i zachwytem oglądałyście zdjęcia wymyślnych, pięknie ozdobionych paznokci? Ja mogłabym godzinami przeglądać Pinterest czy We Heart It podziwiając talent innych i żałując, że sama jestem totalnym beztalenciem w tej dziedzinie. 
Jednak przecież te z nas, które nie są wybitnie uzdolnione plastycznie też czasami chciałyby dodać coś ekstra do swojego manicure i sprawić, żeby nasze paznokcie wyglądały elegancko.
Jak w łatwy sposób odmienić nudny, klasyczny wygląd paznokci? Oto mój sposób :)


Dodanie złotego akcentu natychmiast nada naszym paznokciom klasycznej elegancji, sprawia, że nasz manicure wygląda jakbyśmy włożyły w jego wykonanie o wiele więcej wysiłku niż w rzeczywistości :) Używam złotego lakieru nawet na co dzień, uwielbiam szczególnie ten z wibo, niestety jest już wycofany :(. Na szczęście w jakimś sklepie internetowym udało mi się znaleźć jeszcze dwie sztuki i po prostu musiały być moje :).
Uważam, że połączenie delikatnego, bardzo jasnego śmietankowego lakieru z takim w kolorze starego złota jest niezwykle estetyczne i eleganckie, pasuje do wszystkiego i prezentuje się na paznokciach bardzo korzystnie :).

     Eveline color edition nr 95                    Sally Hansen Insta-Dri                        Wibo Express Growth nr 392

Ja postanowiłam pomalować złotym lakierem dwa paznokcie, jednak z powodzeniem wystarczy sam paznokieć palca serdecznego, aby nasz manicure stał się ciekawszy i przyciągał wzrok.



Stare złoto wygląda pięknie z praktycznie każdym kolorem lakieru, uwielbiam łączyć je szczególnie z bielą, kolorem wina czy głębokim granatem. Na lato cudownie prezentuje się też z delikatnymi pastelami. 

Dzisiejsze połączenie ogromnie przypadło mi do gustu i na pewno często będzie gościć na moich paznokciach :)


Używacie złota w swoim manicure?
Lubicie kombinować z malowaniem paznokci? 
A może należycie do tych uzdolnionych szczęściar, które potrafią tworzyć na swoich dłoniach cuda? :)

Ps. Jeśli znacie jakiś podobny odcień złota koniecznie mi o tym napiszcie! :)

poniedziałek, 1 lutego 2016

Ulubieńcy stycznia :)

Ostatni ulubieńcy na moim blogu pojawili się w maju. Od tego czasu jakoś do żadnego kosmetyku nie przywiązałam się na tyle, żeby można go było nazwać 'ulubieńcem miesiąca'. W tym miesiącu nareszcie nazbierało się kilka takich produktów, po które sięgałam niemal codziennie. 
Oto co zachwycało mnie w styczniu :).


1. Semi-Sweet Chocolate Bar, Too Faced.

Te z Was, które czytają mojego bloga regularnie pewnie domyślały się, że to właśnie ta paleta znajdzie się w ulubieńcach. Pisałam o niej jak tylko do mnie dotarła i przez cały styczeń używałam w każdym makijażu. Jest świetna i bardzo samowystarczalna, każdemu serdecznie ją polecam :).
Ps. Do Sephory trafiła już trzecia Chocolate Bar i oczywiście bezwstydnie mnie kusi...

2. Neutrogena, odżywczy balsam z maliną nordycką.

Kupiłam go przypadkowo, na jakiejś promocji, bez wcześniejszego sprawdzania opinii. Okazał się strzałem w dziesiątkę, ma bardzo przyjemny zapach, szybko się wchłania i nawilża bez zarzutu. Nie pozostawia tłustej warstwy na skórze, więc idealnie sprawdzi się w pośpiechu, nie trzeba martwić się, że pobrudzi nam ubrania. Osoby o bardzo suchej skórze powinny rozejrzeć się za czymś bardziej treściwym, dla mnie na tą chwilę jest akurat :).

3. Essence, Make Me Brow, żel do brwi.

Pod względem utrwalania brwi niestety nie najlepiej się spisuje, usztywnia włoski, ale nie trzyma ich w miejscu, co przecież jest głównym zadaniem żelu. Za to do ich malowania spisał się na medal. Ciemniejszy odcień bardzo dobrze pasuje do moich brwi, ogromnie podoba mi się efekt po użyciu tylko tego produktu. Brwi wyglądają bardzo naturalnie, są jednak wyraźnie podkreślone. Włókna zawarte w żelu uzupełniają ubytki co sprawia, że nie ma potrzeby uzupełniania brwi kredką czy cieniem. Gdyby jeszcze utrwalał nadany kształt byłby produktem idealnym. Postanowiłam wypróbować brązowy żel z firmy Sleek, który podobno naprawdę dobrze spisuje się pod tym względem, może ten okaże się ideałem :). Niemniej jednak bardzo polubiłam żel Essence i nie żałuję, że go wypróbowałam.

4. Collection, Lasting Perfection Concealer.

Post z zachwytami na temat tego popularnego korektora już się pojawił, wiecie więc jakie jest moje zdanie :). Namawiam Was z czystym sumieniem do jego wypróbowania, cudownie spisuje się nałożony pod oczy jak i jako baza pod cienie. Mój zdecydowany hit! :)

5. Golden Rose, Mineral Terracotta Powder, nr 4.

O tym produkcie wspominałam już na blogu kilka razy. Początkowo wydawał mi się za jasny do używania samodzielnie jako bronzera, ale teraz, kiedy moja wakacyjna opalenizna to tylko wspomnienie, jest cudowny! To najpiękniejszy bronzer jaki mam, nadaje skórze piękny blask i ma bardzo ładny, neutralny odcień. Jestem nim zachwycona i na razie nawet Bahama Mama poszła w odstawkę :).

6. Lovely, Gold Highlighter.

Bardzo tani i bardzo dobry rozświetlacz :). Daje piękny efekt tafli, niestety można (z bardzo bliska) dostrzec w nim minimalne drobinki. Ja mam ten w ciepłym, złotym odcieniu, ale jest też wersja chłodna. Naprawdę warto wypróbować! :)

7. Garnier, Miracle Skin Perfector, BB cream, classic.

Najlepszy drogeryjny krem BB jakiego używałam. Krążą na jego temat skrajne opinie, jednak postanowiłam dać mu szansę. Odcień Light na pewno nie sprawdzi się przy bardzo jasnej cerze, do mojej jednak dostosowuje się idealnie. Kolor na szczęście nie jest pomarańczowy, byłam miło zaskoczona po otwarciu tubki. Oczywiście nie daje dużego, ani nawet średniego krycia, jednak nie tego oczekiwałam. Krem bardzo ładnie wyrównuje koloryt skóry, niweluje zaczerwienienia, do tego skóra po jego użyciu jest bardzo gładka, miękka i nawilżona. Nie jest to krem matujący, ale cera wygląda dzięki niemu bardzo zdrowo i promiennie. Nie podkreśla suchych skórek i nie ściera się brzydko w ciągu dnia. Na pewno zostanie ze mną na dłużej, robi wszystko czego od niego wymagałam, a do tego jest niedrogi. Bardzo miłe zaskoczenie! :)

8. Siebel, D-meli-melo.

To już moja druga szczotka tej firmy, jak tylko pojawiła się w kolorze złotym od razu musiałam ją kupić :). Nie mam jej nic do zarzucenia, bezproblemowo rozczesuje włosy i radzi sobie z każdym kołtunem. Wielkim plusem jest też dla mnie rączka. O mojej pierwszej szczotce tej marki pisałam już tutaj.

I to już wszyscy moi styczniowi ulubieńcy :). Jestem bardzo zadowolona z każdego produktu i mam nadzieję, że takich ulubieńców będzie więcej!

Używałyście któregoś z tych produktów? A co dla Was okazało się ulubieńcem stycznia? :)




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...