Drogeryjne marki kosmetyczne prześcigają się ostatnio w wypuszczaniu na rynek coraz to lepszych rozświetlaczy. Wszystkie miłośniczki makijażu z pewnością są tym zachwycone, kiedyś niemożliwością wręcz było znaleźć godny uwagi puder rozświetlający w Rossmannie czy Naturze. Na szczęście te czasy minęły i większość z Was już pewnie wypróbowała rozświetlacze z Lovely czy Wibo.
Najnowszym chyba drogeryjnym rozświetlaczem jest ten, o którym dzisiaj Wam napiszę.
My Secret we współpracy z Danielem Sobieśniewskim stworzyło coś, co w ekspresowym czasie podbiło świat kosmetyczny. Face Illuminator to rozświetlacz, nad którym rozpływały się wszystkie Polskie blogerki i youtuberki. Nie mogłam więc pozostać w tyle i przy okazji promocji w drogerii Natura wrzuciłam w końcu do koszyka tą gwiazdę.
Opakowanie typowo drogeryjne, uroku produktowi na pewno nie dodaje, ale nie jest najgorzej. Wydaje mi się, że łatwo je połamać, dlatego na razie obchodzę się z nim wyjątkowo ostrożnie. Na duży plus mocne zamknięcie, na pewno nie otworzyłoby się w torebce.
Za 7,5 grama produktu w cenie regularnej zapłacimy jedynie 14,99. Jest to produkt wypiekany, powinien więc być bardzo wydajny. Do tego jeszcze ta ogromna pojemność... można pokusić się o stwierdzenie, że jest to inwestycja na lata :D.
Zacznę może od tego, że nie do końca zgadzam się z tym, że pasuje do każdego typu kolorystycznego. Ma piękny, beżowo-złoty odcień, z nutą brzoskwini i jest dosyć napigmentowany. Myślę, że dla osób z bardzo jasną karnacją może okazać się zbyt ciemny. Kolor jest też zdecydowanie ciepły, dlatego chłodne typy urody również mogą być z niego niezadowolone.
Konsystencja rozświetlacza jest bardzo przyjemna, kremowa i bardzo 'miałka'. Mam jednak wrażenie, że rozświetlacz z Lovely jest nieco bardziej kremowy. Wydaje mi się też, że posiada złote mikro-drobinki, które na szczęście nie są widoczne na twarzy.
Po tylu zachwytach miałam co do niego wysokie wymagania. Na szczęście nie zawiodłam się.
Produkt jest rzeczywiście tak dobry, jak o nim mówią. Można stopniować poziom rozświetlenia, od delikatnego błysku do intensywnego efektu mokrego policzka. Tworzy na skórze nieskazitelną taflę, pięknie odbijającą światło. Jest też trwały, nie musimy nosić go przy sobie aby co chwile dokładać produktu.
Już nie mogę się doczekać pierwszej opalenizny, rozświetlacz w takim odcieniu cudownie ją podkreśli.
Oczywiście równie dobrze spisuje się jako cień do powiek. W ten sposób będę go pewnie używać szczególnie latem, nakładając na całą powiekę i makijaż w stylu "glow" gotowy! Przy takiej pojemności nie muszę go sobie oszczędzać :D.
Z całego serca polecam Wam ten rozświetlacz, za taką cenę naprawdę warto go wypróbować! Princess Dream: nazwa jak najbardziej do niego pasuje :)
Jaki jest Wasz ulubiony rozświetlacz? Miałyście już okazję testować ten z My Secret? :)
Zaciekawiłaś mnie nim :) obecnie używam rozświetlacza z paletki MUR i jeszcze nie wyrobiłam sobie o nim opinii :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam go i własnie pojawił się w moich ulubieńcach miesiąca, już nie pierwszy raz :D
OdpowiedzUsuńTeż w tym miesiącu zrobiłam jego recenzję :) Ja go bardzo lubię, jestem mega bladziochem i zimnym typem urody, ale ciągle go używam i wygląda dobrze :D
OdpowiedzUsuńMam i bardzo lubie :) był to pierwszy rozświetlacz jaki kupiłam ^^
OdpowiedzUsuńmam i uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńWygląda, że może być ciekawą alternatywą dla mojego rozświetlacza z Ingrid ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Ale mi się podoba ten rozświetlacz, przepiękny jest :)
OdpowiedzUsuń