Sally Hansen to popularna marka w dziedzinie pielęgnacji i malowania paznokci, o której słyszała chyba każda z nas :). Uważa się, że produkuje bardzo dobre jakościowo odżywki i lakiery. Jednym z najpopularniejszych produktów jest preparat przyspieszający wysychanie lakieru- Insta-dri. Dziś jednak nie o nim Wam opowiem, a o mojej pierwszej odżywce tej firmy.
Na Maximum Strength zdecydowałam się w ramach promocji w Rossmannie. Kosztowała poniżej 20 zł. Skusił mnie delikatny, mleczno-różowy kolor i obietnice producenta zawarte na opakowaniu. Twierdzi on mianowicie, że jest to:
'Wzmacniająca kuracja, która aktywnie utwardza paznokcie. Niweluje ich rozdwajanie, łamanie i zdzieranie. Zawarte w kosmetyku włókna celulozy tworzą barierę z mikrosiateczki. Formuła chroni paznokcie, sprawiając, że są silniejsze i bardziej odporne na uszkodzenia po tygodniu stosowania.'
Czy odżywka się sprawdziła? Przekonajcie się same :).
Opakowanie szklane, zawiera 13,3 ml produktu i nie wyróżnia się niczym niezwykłym. Zakrętka mogłaby mieć inny kolor ale nie będę się czepiać, w końcu ważne jest działanie.
Pędzelek jest bardzo cienki, uż na pierwszy rzut oka nie byłam do niego przekonana. Okazało się, że słusznie.
Skład:
ETHYL ACETATE, BUTYL ACETATE, NITROCELLULOSE, ADIPIC ACID/NEOPENTYL GLYCOL/TRIMELLITIC ANHYDRIDE COPOLYMER, ISOPRO•PYL ALCOHOL, TRIMETHYL PENTANYL DIISOBUTYRATE, TRIPHENYL PHOSPHATE, PROPYL ACETATE, CELLULOSE, n-BUTYL ALCOHOL, STEARALKONIUM BENTONITE, DIACETONE ALCOHOL, BENZOPHENONE-1, TITANIUM DIOXIDE, STEARALKONIUM HECTORITE, CITRIC ACID, DIMETHICONE, D&C RED NO. 6 BARIUM LAKE (CI 15880), FD&C YELLOW NO. 5 ALUMINUM LAKE (CI 19140).
Odżywkę nakłada się na czyste, niepomalowane paznokcie co drugi dzień lub stosuje się jako bazę pod lakier.
Pierwsze wrażenie: bardzo ciężko się ją nakłada. Pędzelek zupełnie się nie 'poddaje' i nie rozkłada na płytce paznokcia. Formuła jest gęsta i tworzy nieestetyczne smugi. Niemożliwością jest zaaplikowanie jej tak, aby jedna warstwa była równomiernie nałożona. Namęczyłam się, żeby paznokcie wyglądały jako tako i czekałam aż wyschnie. Tu drugie niemiłe zaskoczenie, mimo jednej warstwy trwało to bardzo długo. W miarę schnięcia paznokcie zaczynały wyglądać jakbym trzymała je nad parą wodną: odżywka zupełnie nie nabłyszcza, wręcz matuje. Nie poddawałam się od razu, pomyślałam, że może chociaż działanie mi to wynagrodzi. Jak się już pewnie domyślacie, tak się niestety nie stało.
Wspomniana regeneracja w tydzień to jakiś żart i od początku w niego nie wierzyłam, ale odżywka nie robi zupełnie NIC. Nie zauważyłam żadnego odżywienia, żadnego pozytywnego wpływu na paznokcie. Nie oczekiwałam nie wiadomo jakich efektów, moje paznokcie nie są problematyczne, ale żeby tak zupełnie żadnej różnicy? Do tego są po jej użyciu jakby pokryte cienką warstwą gumy. Nie nadaje się też pod lakier, zwija się i utrudnia wysychanie, skraca również jego trwałość. Nie wygładza płytki, jako nabłyszczacz również się nie nadaje ze względów już przeze mnie wspomnianych. U mojej mamy (która ma większe problemy z paznokciami) tak samo się nie sprawdziła, więc nie jest to tylko moja opinia.
Nie spodziewałam się takiego niewypału po odżywce tej firmy i jestem bardzo rozczarowana. Chciałam przetestować inne odżywki Sally Hansen, nie chcę jednak znowu wyrzucić pieniędzy w błoto, tym bardziej, że ich produkty nie są tanie.
Stosowałyście odżywki Sally Hansen? Może warto dać im jeszcze jedną szanse?
Straszny bubelek i jeszcze ten pędzelek… totalnie mi nie odpowiada :/
OdpowiedzUsuńJa mam odżywkę z SH nail rehab i również szału nie ma ;/
OdpowiedzUsuńNo to trochę mnie zszokowałaś ;) Myślałam, że Sally ma dobre produkty a tu takii bubel!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się nie sprawdził...
OdpowiedzUsuńO to szkoda to już chyba lepiej wypadają odżywki Eveline
OdpowiedzUsuńOooo, ja w produktach do paznokci znalazłam chyba najwięcej bubli, Musze je kiedyś spisać.
OdpowiedzUsuń