Jakiś czas temu, Internet oszalał na
punkcie nowej palety Urban Decay, Naked 3. Oczywiście oszalałam i
ja :). Byłam zdecydowana na kupno tej palety, mimo że rozsądek
kazał mi się zastanawiać czy to na pewno dobry pomysł. Jednak w trakcie
poszukiwania godnego zaufania sklepu internetowego natknęłam się
na ...
Pewnie większość z Was kojarzy
paletę firmy W7 Cosmetics, In the buff. Jest uważana za udany
zamiennik Naked 2. Planowałam nawet ją kupić, ale ciagle to odkładałam. Jednak kiedy zobaczyłam, że firma wypuściła
odpowiednik Naked 3, w dodatku w tak ładnym opakowaniu, nie
zastanawiałam się ani chwili i zamówiłam obie :) Doszłam do
wniosku, że warto wypróbować te odcienie zanim zainwestuję w
oryginał.
Opakowanie palety jest blaszane, nie
jest to materiał najwyższej jakości ale uważam, że za tą cenę
jest jak najbardziej ok. W palecie niestety nie ma lusterka, a
szkoda. Zamknięcie, przynajmniej w moim egzemplarzu, nie jest zbyt
mocne i nie zdecydowałabym się wrzucić jej np. do torebki. Dla
mnie nie jest to jednak większy problem, bo kosmetyki na wyjazdy
pakuję do stabilnego kuferka.
W palecie znajduje się 12 cieni, wyraźnie wzorowanych na popularnej Naked 3, które przykryte są sztywną folią. Znajdziemy w niej również aplikator, z jednej strony zakończony pędzelkiem a z drugiej pacynką. Z tyłu opakowania mamy wykaz
wszystkich cieni z palety, razem z nazwami, co uważam, za bardzo
użyteczne :).
Przejdźmy do samych cieni. Od razu
zaskoczyła mnie ich konsystencja, są satynowe i bardzo
przyjemne w dotyku! Pigmentacja jest naprawdę bez zarzutu, nie
spodziewałam się aż tak dobrej jakości za tak niską cenę.
Cienie łatwo się aplikuje, kolory nie znikają podczas rozcierania,
nie zauważyłam też problemu z osypywaniem. Są też trwałe,
nałożone na bazę spokojnie wytrzymują cały dzień.
Swatche bez bazy:
Latte
(matowy), Angel (błyszczący), Venice (błyszczący), Marilyn
(matowy), Copper Pot (błyszczący), Sun Kissed (błyszczący), Alice
(matowy), Bad Manners (błyszczący), Coffe Cup (błyszczący), Mud
Slide (błyszczący), Tokyo (błyszczący), Fashionista (błyszczący)
Miłym zaskoczeniem jest dla mnie cień
Angel, odpowiednik Dust z N3. Czytałam wiele opinii, że jest to
trudny kolor, osypuje się i na powiece zostaje właściwie sam
brokat. W palecie W7 utrzymuje się jako śliczny odcień jasnego
różu z drobinkami :).
Jestem baaardzo zadowolona z tego
zakupu, paleta urzekła mnie i wyglądem i jakością :). Jest
idealna zarówno do mocnych, wieczorowych makijaży, jak i do
delikatnych dziennych. Można z nich wyczarować mnóstwo kombinacji.
Używam jej, jak i In the buff, odkąd tylko do mnie dotarły i jestem
zadowolona, mogę każdemu polecić je z czystym sumieniem! :) In the
nude na tą chwilę w zupełności mi odpowiada, ale kiedyś z pewnością zdecyduję się na kupno Naked 3 :)
Mnie też korci paletka Naked, ale niestety cena mnie powstrzymuje :D
OdpowiedzUsuńMiałam N1 i wielką różnicę widać tylko w cenie. Fajny blog, pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńfajnie się zapowiada, ale ja kilka dni temu kupiłam mojego sleeka :) Czy ta jest dostępna też w innych wersjach?
OdpowiedzUsuńKtórą paletę Sleeka kupiłaś? :) Jest też wersja In the buff, odpowiednik Naked 2 :)
UsuńWOW! Wyglądem naprawdę przypomina paletkę Naked! :) Lubię W7 :))
OdpowiedzUsuńbardzo ładne nudziaki ;)
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że zanim kupię Naked 3 to pokuszę się na tę paletkę. Jestem zwolenniczką tańszych zamienników, a w szczególności fanką wyszukiwania takich produktów :)
OdpowiedzUsuń